„Hawiar ciężko uszkodzony został…” - ZGŁASZANIE WYPADKU – PROBLEMY
„Doniesienia bezzwłocznie nie poczynił…”
Z zachowanej dokumentacji wynika, że nie wszystkie przypadki uszkodzeń ciała były zgłaszane przez władze kopalni lub że – niekiedy z różnych przyczyn – zgłaszane były z dużym opóźnieniem. Taka sytuacja miała miejsce we wspomnianej już kopalni nafty w Męcinie Wielkiej, której właścicielem był Józef Znamirowski. Zawiadomieniem z lipca 1886 r. urzędnik górniczy Artur Richter informował Starostwo Górnicze o wypadku, w którym zginęło dwóch górników. Z pisma wynikało, iż dowiedział się o nim przypadkowo od „panów przedsiębiorców górniczych” wracających „z wiecu nafciarskiego” w Gorlicach.
Niektóre wypadki nie były zgłaszane od razu również z uwagi na ich – pozorną – błahość. Sprawa nabierała powagi, gdy poszkodowany – mimo zdawałoby się lekkiego urazu – umierał kilka dni po wypadku, a stwierdzenie jednoznacznej przyczyny śmierci stawało się problematyczne. Tak było w przypadku wyrobnika Michała Wróblewskiego, zatrudnionego w kopalni C.K. Saliny w Stebniku, który w kwietniu 1891 r. został uderzony odłamkiem solnym spadającym wzdłuż siedemnastometrowego szybu. Sprawę nagłośniła w zarządzie kopalni matka Wróblewskiego, prosząc – parę dni po wypadku – o pomoc lekarską dla syna. Mimo udzielonej przez lekarza salinarnego pomocy – Wróblewski zmarł. Fakt ten urzędnik górniczy skomentował następująco: „powątpiewać należy, czyli spadnięcie odłamu urobku solnego, a nie inne ewentualnie następnie zaszłe okoliczności, których sprawdzić nie jest ani zadaniem, ani możnością władzy górniczej – śmierć Wróblewskiego spowodowały”.
Przyczyną niepowiadomienia o wypadku bywała również nieznajomość przepisów lub niedoprecyzowanie na kim spoczywa ten obowiązek. W 1887 roku komisarz górniczy ze Stanisławowa w piśmie do Starostwa Powiatowego domagał się ukarania kierownika technicznego z powodu niezgłoszenia pożaru nad otworem świdrowym „Barbara” w Słobodzie Rungurskiej. Kierownik tłumaczył się, iż nie zawiadomił urzędu o wypadku, gdyż założył, iż takie zgłoszenie poczyni dyrektor kopalni.
Bywało również i tak… W lipcu 1878 roku wspomniany już wcześniej urzędnik górniczy Artur Richter udał się na miejsce wypadku do kopalni w Jaworznie, w której poszkodowany został Melchior Sowa. Nie podjął jednak dochodzenia wyjaśniającego przyczynę wypadku, gdyż z powodu „nagle zaszłej słabości” zmuszony był wrócić do domu. Z dołączonego do akt sprawy zaświadczenia lekarskiego wynika, iż przyczyną słabości była… mocna biegunka, przez którą „nie był w stanie odbywać urzędowych czynności”.