„… a ulica Grodzka (…) jest najdłuższa i najludniejsza.” - Od ciemnej strony
Sądy, więzienie i policja
W budynku przy ulicy Grodzkiej 52 swoją siedzibę miał C.K. Sąd Krajowy Wyższy w Krakowie oraz C.K. Sąd Krajowy Cywilny w Krakowie. Obecność tychże determinowała specyfikę ulicy Grodzkiej, zawsze pełnej pracowników sądowych oraz ich klientów, którzy w czasie przerw w rozprawach podążali do restauracji Jana Kosza przy Grodzkiej 37 na słynną „maczankę z polędwiczki”, nadając ulicy niepowtarzalny charakter i koloryt.
ANK, Zbiór fotograficzny Kraków. Ulica Grodzka. Restauracja Jana Kosza, sygn. 29/670/1613.
Mieszkańcy i przechodnie w ulicy Grodzkiej odczuwali także obecność znajdującego się w pobliżu więzienia, mieszczącego się w dawnym kompleksie klasztornym karmelitów bosych przy kościele śś. Józefa i Michała na rogu ulic Poselskiej i Senackiej – przecznic Grodzkiej. Więźniowe odsiadujący karę w zabudowaniach poklasztornych zobowiązani byli do wykonywania różnorakich prac na terenie samego zakładu, jak również poza jego murami. Mimo iż paragraf 85 instrukcji więziennej nakazywał, aby więźniów zatrudniać tylko do prac w najbliższej okolicy zakładu karnego i unikać przeprowadzania skazanych przez ruchliwe ulice – nakaz ten był niejednokrotnie łamany. Maszerujące grupy więźniów można było spotkać na ulicy Wiślnej, Grodzkiej, Rynku, czy nawet w pobliżu dworca kolejowego – także w porach o największym natężeniu ruchu, co wywoływało oburzenie i protesty ze strony mieszkańców.
ANK, Zbiór ikonograficzny. Franciszek Turek – ulica Senacka i klasztor św. Michała, sygn. 29/671/721.
Zdarzało się, iż skazańcy, prowadzeni do miejsca wykonywania wyroku próbowali uniknąć wyznaczonej kary i salwowali się ucieczką w ruchliwe ulice miasta, jak to miało miejsce w ostatnich dniach grudnia 1863 roku. Około godziny 16-tej, eskortowany do więzienia młodzieniec, zdołał wyrwać się stróżom prawa tuż przed wejściem do budynku i czmychnął w ulicę Grodzką. Jeden z prowadzących go żołnierzy policyjnych zaczął strzelać za uciekającym skazańcem: „…że nie zabił nikogo z licznych przechodniów, to przypisać należy więcej zrządzeniu Opatrzności niż zamiarowi żołnierza.“ – skomentowano zdarzenie w krakowskim „Czasie“.
Porządek w mieście utrzymywała funkcjonująca od 1852 r. C.K. Dyrekcja Policji, w której władzę sprawował niecieszący się sympatią krakowian Karol Neusser.
W 1861 roku stanowisko to przejął baron Antoni Paümann. Od 1863 roku, przez kolejne 27 lat, na czele policji stał Karol Englisch, ojciec słynnego taternika Karola Englischa. Po nim obowiązki te przejął Zenon Korotkiewicz. Do zadań policji należało zapewnienie bezpieczeństwa w mieście oraz ochrona osób i mienia; policja zajmowała się również żebrakami, włóczęgami, osobami będącymi pod wpływem alkoholu; była także wzywana do nieszczęśliwych wypadków.
Kradzieże
Najczęściej popełnianymi przestępstwami były kradzieże. Dokonywano ich zarówno w domach prywatnych jak i w punktach handlowych. Mieszkania okradano używając podstępu; w 1884 roku „Czas“ donosił: „Kradzieże po domach zagęszczają się w ostatnich dniach w mieście. Indywidua porządnie ubrane pojawiają się w mieszkaniach z prośbą o wsparcie na podróż, a w chwili, kiedy litościwy mieszkaniec zajęty jest wydobyciem datku, kradną co się pod ręką nawinie.“
Punkty handlowe okradano rozbijając gabloty i szyby wystawowe. Zabierano pieniądze, mniej lub bardziej wartościowe przedmioty, części garderoby, a także żywność.
ANK, C.K. Sąd Krajowy Karny w Krakowie. Rejestr spraw karnych, sygn. 29/441/247.
W 1867 roku, około godziny piątej po południu, wypchnięto szybę w oknie sklepu bławatnego wspomnianego wcześniej Henryka Schwarza przy Grodzkiej 13 i skradziono z wystawy chustę jedwabną.
ANK, Archiwum planów Budownictwa Miejskiego w Krakowie, Dokumentacja techniczna budynku przy ul. Grodzkiej 13 (Dz.I l.s. 88), sygn. 29/1410/4087
Zadziwia zuchwałość czynu z uwagi na fakt, iż ulica była o tej porze „uczęszczana aż do natłoku“. Zapewne sprawca nabrał wprawy, gdyż była to już trzecia tego typu kradzież w przeciągu kilku dni. W 1872 roku, w zimowy wieczór, do wystawy sklepu Jana Kantego Kaczmarskiego włamało się dwóch chłopców.
ANK, Archiwum planów Budownictwa Miejskiego w Krakowie, sygn. 29/1410/ABM 56.
Brzęk tłuczonej wielkiej szyby zwierciadlanej usłyszał wyrobnik Piotr Kumowski i rzucił się w pościg za uciekającymi złodziejami. Jednego z nich, biegnącego ulicą Dominikańską zdołał ująć w okolicy łąki św. Sebastiana. Udało mu się także odzyskać skradziony przedmiot – srebrną cukiernicę o wartości 25 złr. Złodziejem okazał się 16-letni syn lokaja Błażej Manik, „tutejszy“, karany wielokrotnie za kradzieże. Jego wspólnika – 15 letniego Jana Karasińskiego policja wyśledziła i ujęła parę dni później.
Paserstwo
Dość powszechnym zjawiskiem były próby sprzedaży cenniejszych trofeów pochodzących z kradzieży. Przedmioty te proponowano najczęściej jubilerom lub zegarmistrzom, zazwyczaj po cenach nie przystających do wartości przedmiotu, co wzbudzało podejrzenie u potencjalnych kupców. Podejrzane wydawały się również osoby młodociane lub osoby z uboższych warstw usiłujące sprzedać kosztowne przedmioty. Próby te kończyły się przeważnie powiadomieniem służb policyjnych i zatrzymaniem oraz zarekwirowaniem oferowanych przedmiotów.
AK, Biblioteka, sygn. Bibl. Pr 2 Czas 1896 r., nr 16.
Zakłócanie spokoju
Częste były również chuligańskie wybryki oraz zachowanie zakłócające spokój; w grudniu 1873 roku za wszczynanie awantur i wybijanie szyb w oknach domów na ulicy Grodzkiej aresztowany został niejaki Franciszek Kulczyk z Prądnika Czerwonego. W dniu Wszystkich Świętych 1884 roku natomiast grupa wyrostków, wracająca z cmentarza, zaczęła wybijać szyby wystaw sklepowych; celowali w składy należące do Izraelitów. Grupa, pod przewodnictwem znanego z awantur Parpana, została zatrzymana na Kleparzu dokąd przeniosła się z ulicy Grodzkiej i tam kontynuowała swoje wybryki.
ANK, Biblioteka, sygn. Bibl. 3756 Kalendarz Czecha 1872 rok.
Nielegalne zakłady zastawnicze
Sposobem na szybkie wzbogacenie był również proceder lichwy i prowadzone bez koncesji zakłady zastawnicze. Funkcjonowanie takich zakładów regulowała ustawa przemysłowa, nad przestrzeganiem której czuwał Magistrat, jako władza przemysłowa w mieście. Magistrat mógł również, według paragrafu 132 tejże ustawy, nałożyć karę grzywny na właścicieli bezprawnie działających zakładów. Mógł także skierować sprawę do sądu karnego w celu wdrożenia dochodzenia z powodu lichwy, ograniczonej ustawą z 1881 r.
W początkach lat 80-tych, Fanna Pechnerowa, zamieszkała przy ulicy Grodzkiej 32, prowadziła nielegalny, „pokątnie“ prowadzony zakład zastawniczy. Pechnerowa pożyczała pieniądze pod zastaw, a za usługi pobierała odpowiednie opłaty. Proceder ten wyszedł na jaw i władze miejskie, uchwałą z 4 marca 1882 roku, nakazały zamknięcie zakładu. Osoby, które oddały zastawy do Pechnerowej były zobowiązane do wykupienia ich w przeciągu miesiąca: po upływie tego terminu zakład, funkcjonujący „dotąd nieprawnie“, zamknięto.
Pobicia i napady
Odnotowywano również pobicia i napady z bronią w ręku. W 1875 roku handlarz węglem, niejaki Franciszek Szot kilkakrotnie napastował i pobił służącego z ulicy Grodzkiej, który przestał zaopatrywać się w węgiel u Szota, dokonując zakupów u innego dostawcy. Po kolejnym pobiciu został złapany przez policję podczas próby ucieczki.
Wytyczne dotyczące przeprowadzania obdukcji lekarskiej. ANK, C.K. Sąd Krajowy Wyższy w Krakowie, sygn. 29/438/527.
20 maja 1864 roku, po godz. 22 rozległ się krzyk na rogu ulicy Grodzkiej i placu Dominikańskiego. Osoby przybyłe na miejsce zobaczyły leżącego na ziemi człowieka zbroczonego krwią. Okazał się nim niejaki Karol H., rodem z Bochni, bawiący w Krakowie od kilku miesięcy, który – jak twierdził – został ugodzony sztyletem w pachwinę przez nieznanego mężczyznę. Ofiarę przetransportowano do kliniki, a zdarzenie to wywołało powszechne oburzenie i niepokój w mieście. „Jest bowiem coś przerażającego, a nawet pod względem socyalnym zatrważającego w tem panowaniu noża lub sztyletu, broni nieznanej nigdy dotąd w narodzie naszym, a której panowanie jak miemaliśmy już się skończyło niepowrotnie. Przypomnienie to jej dzisiejsze musi przeto napawać boleścią wszystkich tych, którym zawsze zacniejszą zdawała się być sukienka dawniejszej niepokalaności narodu w najcięższych nawet próbach jego czysto przechowywana, anieżeli ręka uzbrojona sztyletem“ – pisał reporter krakowskiego „Czasu“.
Formularz do rysopisu podejrzanego , ANK, C.K. Sąd Krajowy Karny w Krakowie, sygn. 29/441/33.
Samobójstwa
Częstym zjawiskiem były również samobójstwa. Do najczęstszych przyczyn samobójstw należały ubóstwo, brak perspektyw na polepszenie losu, a także wyrzuty sumienia spowodowane niecnym postępkiem – zazwyczaj o podłożu finansowym. Do odebrania sobie życia popychały również przewlekłe stany depresyjne, zawiedzione uczucia i nieszczęśliwa miłość, a także świadomość nieuleczalnej choroby. Samobójstwa popełniały osoby w różnym wieku: młodzież szkolna – najczęściej z obawy przed ujawnieniem złej cenzurki czy nieodpowiedniego zachowania oraz osoby starsze, nieumiejące pogodzić się z ograniczeniami podeszłego wieku.
Odbierano sobie życie na wiele sposobów: w 1873 roku 26-letni Józef Hoffmann, właściciel połowy domu przy Grodzkiej 49, krewny i spadkobierca masarza Jana Polanki, strzelił sobie w serce; powodem miała być „melancholia“.
Raport policyjny dot. samobójstwa Józefa Hoffmanna. ANK, C.K. Sąd Krajowy w Krakowie, sygn. 29/440/2321.
Trzy lata później w domu nr 61 powiesił się Hipolit Górzyński, były słuchacz medycyny. Górzyński zostawił w mieszkaniu testament oraz kilka listów skierowanych do różnych adresatów. Ponadto, na fortepianie znajdującym się w pokoju widniała prośba, napisana kredą, aby zwłoki jego „wyprowadzić nocą bez hałasu i zaniechać sekcji jako niepotrzebnej“, a na szafie – również pisana kredą – aby nie powiadamiać dzieci o jego śmierci. Powodem tego desperackiego kroku miały być problemy natury finansowej, gdyż – jak stwierdzono – kilka dni wcześniej sprzedał laskę – pamiątkę po biskupie Łętowskim, którą bardzo cenił.
Wpis informujący o zgonie przez „obwieszenie” Hilarego Górzyńskiego. ANK, Urząd Zdrowia w Krakowie, sygn. 29/83/35, s. 219, poz 750.
Ponura historia związana jest również z kamienicą nr 15 na ulicy Grodzkiej. Wspomniany już Mieczysław Smolarski tak przedstawiał zasłyszane w dzieciństwie zdarzenie: „Przed laty znoszono ze strychu jakiegoś nieszczęsnego urzędnika Engla, który sięgnął przez lekkomyślność do powierzonej kasy, a gdy nie mógł oddać, poderżnął sobie gardło. Opinia publiczna surowo oceniała wtedy takie postępki, więc winny, jeśli nie chciał zniesławić rodziny, spłacał dług swój śmiercią.“